środa, 27 czerwca 2012

Od autora.

Cześć, przepraszam że tak długo nic nie dodaje ale po prostu nie mam czasu teraz, zaniedbałam trochę tego bloga, ale przyznaję się. Postaram się coś dodać w sobotę, jak już ogarnę te wakacje i w ogóle :) .
Nie bądźcie źli i mam nadzieje, że zrozumiecie.
Do napisania <3.

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 5.

Tak, na ziemi leżał wibrator, nie wiem co się dzieje. Nawet nie wiem gdzie jestem, a to ciekawe. Podniosłam żelową rzecz z ziemi i udałam się z nią przed siebie w celu znalezienia jakiejś żywej istoty. Chodziłam tak w kółko, z góry na dół i z boku na bok, aż w końcu znalazłam się w salonie, gdzie ku mojemu zdziwieniu była piątka tych pajaców. Odchrząknęłam głośno, a oni się odwrócili.
- Mogę wiedzieć cz... - nie dokończyłam bo Zayn rzucił się całym swoim cielskiem na mnie i zabrał różową rzecz.
- Nie dotykaj tego! To moje. - wsunął to urządzenie pod sofę, a ja się dziwnie popatrzyłam. Bo kto normalny chowa takie rzeczy tam, ja bym schowała do szafki, albo szafy. - W ogóle co ty tu robisz?
- Masło z popcornu wpadło mi do oka i nic nie widziałam, no i poszłam przed siebie i zamiast do łazienki trafiłam tu i znalazłam tą rzecz, według mojego mniemania był to wibrator, ciekawa jestem po co ci on był, Zayn. - pokręciłam głową i już miałam wychodzić, ale Horan złapał mnie za nadgarstek.
- Powiedziałaś popcorn?
- No tak. Ale czemu się tak szczerzysz?
- On zawsze tak. - odparł Liam.
- Oglądałyście film?! I nas nie zaprosiłyście? - załamał się Louis.
- Właśnie! - krzyknął Niall.
Nie rozumiem ani nie ogarniam ich. Przecież byli na ognisku, chyba. Jakbym się nie mogła nacieszyć moim kochaniem - Kylie, tylko patrzeć na ich twarze, chociaż jedna była bardzo interesująca, ale cicho.  Popatrzyłam jeszcze na każdego po kolei i po krótkim zastanowieniu, postanowiłam zaprosić ich na film, do siebie.
- No to chłopaki i dziewczęta idziecie? Zapraszam na film. - odwróciłam się i machnęłam ręką na znak by poszli za mną.
- Gdzie widzisz tu jakąś dziewczynę? - rozglądał się Louis.
- Właśnie mówi do mnie. - On się odwrócił i spojrzał za siebie a potem przed siebie i na boki. - Ale ja tu nikogo nie widzę. - powiedział stanowczo.
- Tępy jesteś, o ciebie mi chodzi. - wytknęłam mu palec w klatkę piersiową, po czym się zaśmiałam.
- Tak się będziesz bawić? - poruszył śmiesznie brwiami. - To zgoda.
- Ale o co ci chodzi? - spojrzałam na niego niepewnie, ale po chwili zlałam na to i pobiegłam do swojego domku, zorientowałam się, że pan marchewka biegnie za mną. Szybko musiałam znaleźć jakąś kryjówkę. Ruszyłam do pokoju Kylie. Chwilę stałam jak wryta i patrzyłam się w głąb pokoju. Buzia mi się uchyliła, ale szybko ją zamknęłam i otrząsnęłam się. - Idiotko masz się schować. - pomyślałam i wsunęłam się pod łoże mojej przyjaciółki.
Czekałam i czekałam, nikt mnie nie znalazł. Przez ten czas zdążyłam zjeść trzy paczki żelek Kylie, które leżały pod łóżkiem. Nagle usłyszałam jak drzwi się uchylają, wyjrzałam z lekka, by zobaczyć kto to. Zobaczyłam białe conversy za kostkę, więc to chyba nie był Lou, bo on dzisiaj miał takie różowe tenisówki. Złożyłam ręce jak do modlitwy i prosiłam człowieka z nieba o to by nikt mnie nie znalazł. Chciałam żeby pomyśleli, że zaginęłam.. ooo to jest dobra myśl. Przetarłam ręce o siebie, ale ten ktoś wsunął się pod łóżko obok mnie, był to nie kto inny jak Harry.
- Debilu, przez ciebie mój zacny plan nie wypalił! - udawałam zezłoszczoną.
- Spokojnie. - uśmiechnął się. - Louis chce cie zabić, a ja przyszedłem cię uratować. Kumasz? To będzie tak jak z tym księciem na białym koniu. - mówił i pokazywał coś rękami w górze.
- Śmieszny jesteś? - zaśmiałam się. - Nawet przystojny nie jesteś. - syknęłam i spojrzałam na niego.
- Nie jestem? - chciał się podnieść, ale przywalił głową o spód łóżka. - To przez ciebie zołzo. - złapał się za głowę i rozpaczał.
- Ale taka prawda. - śmiałam się dalej, nie zwracając uwagi, że go coś boli. - Biedactwo. - dodałam z nutką ironii.
- Jesteś podła. - wygiął usta w podkówkę i złapał mnie za nadgarstki. - Teraz mi nie uciekniesz. - zrobił cwaniacką minę. - Mam pomysł, rzucę cię na pożarcie pasiastemu.
- Ok, ja się nie boję. - spoważniałam. - Z tobą też się mogę bić, chyba że wymiękasz, albo wymigasz się tym, że dziewczyn się nie bije.
- Nie uderzyłbym cię nigdy. - popatrzył się w moje tęczówki i słodko się uśmiechnął. Czy ja powiedziałam słodko? O nie, nie, nie, uśmiechnął się paskudnie. W ogóle co ja mówię, sama się gubię we własnych myślach, czy wszystko ze mną ok? Pokręciłam lekko głową i wydostałam się spod łóżka. Wstałam na równe nogi i wpadłam na pasiastego. Pisnęłam najgłośniej jak umiałam i uciekłam. Zbiegłam po schodach, zostawiając loczka z tym wściekłym psem. Skręciłam w stronę kuchni, chciałam przebiec obok lodówki, ale ktoś ją otworzył nagle, a ja nie zdążyłam zahamować i przystrzeliłam w nią z placka.
- Boże, Charlie nic ci nie jest? Przepraszam cie najmocniej. - Niall uklęknął przede mną, by pomóc mi wstać. Ale jakoś się tak złożyło, że mnie przytulił. - Przepraszam. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam to.
- Nic się nie stało, na prawdę, ale głowa mnie boli trochę. - złapałam się ręką za czoło i syknęłam. Niall wyciągnął kostki lodu z zamrażalnika i przyłożył mi je do czoła. - Dziękuję. - posłałam mu uśmiech i podniosłam się z podłogi.
- Ej późno już trochę, a jutro rano mamy zajęcia. - wtrąciła się Kylie. - Jak chcecie możecie tu spać. - dodała.
- Chcemy. - powiedział za wszystkich Zayn.
- To postanowione. - odrzekłam. - To ja idę do siebie, dobranoc! - pożegnałam się i ruszyłam w wyznaczony wcześniej cel - mój pokój. Nawet się jeszcze nie rozpakowałam, trudno. Jutro to zrobię, mam nadzieję. Nie poszłam się umyć nawet, tylko ściągnęłam z siebie ciuchy i wskoczyłam pod kołdrę.

Nie mogłam zasnąć, w domu było cicho, nawet za bardzo, więc wszyscy już poszli spać. Ciągle mam w głowie obraz Hazzy jak się na mnie patrzy lub uśmiecha. Nie wiem dlaczego to robi, ale chce się dowiedzieć. Mam szpiega, którego wynajmę za małą opłatą jedzenia, świetny pomysł. Wierciłam się z boku na bok, co chwilę poprawiając kołdrę. Sięgnęłam pod poduszkę po mój telefon, była 3 nad ranem i oprócz tego dostałam wiadomość, którą od razu przeczytałam.
,,Śpisz? Bo ja się boję tu samemu spać, nie pytaj dlaczego i czy mogę wpaść do Ciebie? - Harry''
Tak czy nie? Co odpisać? Ciągle się zastanawiałam, no ale czy nie może pójść do Louis'a? Mój pech, postanowiłam się zgodzić, co mi tam.
,,Pewnie, że możesz.''
Nacisnęłam wyślij i po kilku sekundach zobaczyłam, że dostarczono, więc postanowiłam udawać, że śpię gdy już tu przyjdzie. Odwróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Usłyszałam, że po cichu drzwi się otwierają, czyli to znak, że człowiek podobny do tego leniwca z Epoki Lodowcowej się zbliża. Położył się obok mnie jak niby nigdy nic. Czułam na ramieniu jego ciepły oddech, aż mnie ciarki przeszły. Nagle dźgnął mnie palcem w żebra, a ja się odruchowo poruszyłam, co spowodowało, że moje udawanie legło w gruzach.
- To bolało. - odparłam niemalże po cichu.
- Przepraszam i przepraszam też za to, że tu przyszedłem ale Louis naopowiadał mi strasznych historii i boję się spać samemu. - To wyjaśnia wszystko, dlatego nie poszedł do pasiastego. Odwróciłam się w jego stronę i nie wiem dlaczego popatrzyłam się w jego oczy, były takie piękne, lśniły w tej ciemności... Charlie opanuj się! - jakiś głos mówił mi, był to chyba aniołek, za to drugi - diabeł, podpowiadał mi żebym w nich utonęła, co chyba było możliwe. Zaczęłam jednak błądzić wzrokiem po jego twarzy, analizowałam każdą najmniejszą część.
- Czemu nie śpisz? - zapytał i przerwał mi moje przemyślenia.
- Sama nie wiem, a ty jesteś jak baba. - zaśmiałam się z niego, a on udał obrażonego. - słodka baba. - dodałam i uderzyłam go lekko z pięści w ramię.
- Uważasz, że jestem słodki? A tak w ogóle to przekonałem Louis'a by ci nic nie zrobił - położył się na plecach i uśmiechnął pod nosem, ja za to zapaliłam lampkę, by lepiej go widzieć.
- Dziękuję i na prawdę tak uważam, może jesteś mega denerwujący, ale i też słodki. -  poprawiłam sobie kołdrę. - A teraz wybacz, ale idę spać, dziś rano są zajęcia, Stylesowych. - dodałam z uśmiechem, zgasiłam lampkę i zamknęłam oczy.
- Stylesowych sobie życzysz? Ok to ja sobie życzę, Maysonowych. - zaśmiał się i po chwili przytulił się do mnie, co mnie nieco zdziwiło.
No nic Charlie, co jeśli jesteś na niego skazana? - Na to pytanie odpowiem sobie rano, a teraz śpij już. - pomyślałam i tak też zrobiłam, zamknęłam oczy i po kilku minutach już spałam, w objęciach lokowatego.

Ze snu wyrwał mnie wnerwiający dźwięk mojego budzika. Wyłączyłam go i chciałam wstać ale coś mi nie pozwoliło, przypomniałam sobie, że nie spałam sama. Zabrałam powoli ręce Harry'ego z mojego ciała i stanęłam na równe nogi. Lekko zakręciło mi się w głowie, ale to normalne. Zorientowałam się, że spałam w samej bieliźnie.. trochę mi głupi. Była godzina 7:30 więc spokojnie zdążę. Z walizki wzięłam ciuchy i kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Wzięłam letni prysznic, ubrałam się w to KLIK, śmiałam się sama z siebie z tej szykownej bluzki. Podkreśliłam oczy tuszem a policzki potraktowałam lekko pudrem. Włosy związałam w niesforny koczek.
Zeszłam na dół i z nudów zrobiłam dla wszystkich śniadanie. Przygotowałam stół i talerze dla wszystkich. Nikt jeszcze nie wstał a była 8:00. Nieprzyjemna pobudka nic im nie zrobi. Wyjęłam patelnie, łyżkę i ruszyłam na górę. Idąc korytarzem waliłam ino dudniło. Wszyscy zerwali się i wyszli z pokojów.
- Czyś ty oszalała? - warknął Liam.
- Jest 8:00 a za godzinę są zajęcia, więc... wiecie. - odparłam i zeszłam dół. Reszta pognała za mną, a najszybciej Niall który najwyraźniej poczuł naleśniki. Usiedliśmy do stołu i miło było popatrzeć jak każdy się nimi zajada.
- Kobieto, ty będziesz moją żoną, robisz najlepsze naleśniki na świecie. - zaśmiałam się z wypowiedzi blondaska, a on cmoknął mnie w policzek. - To za te naleśniki. - dodał.
- Cieszę się, że chociaż ci smakuje. - nacisnęłam na słowo ,,ci''.
- Ale nam tez smakuje! - wszyscy zaczęli się koło mnie zbierać i obdarowywać całusami w policzek, oprócz Harry'ego, który pocałował mnie w kącik ust. Znów się zdziwiłam, znów się na mnie patrzył, ale mniejsza o to, chcę iść już na zajęcia. Wstałam od stołu i wyszłam z domku bez wiedzy nikogo. Postanowiłam pójść tam wcześniej, wzrok loczka krępował mnie.
Gdy podeszłam do większego czerwonego domku, zobaczyłam, że nie tylko ja jestem rannym ptaszkiem. Oprócz mnie były 2 dziewczyny i 1 chłopak. Postanowiłam zagadać.
- Cześć! Też czekacie na zajęcie ze śpiewu? - odparłam ciepło.
- Tak. - odpowiedziała mi jakaś szatynka. - Jestem Amy, miło mi.
- A ja Charlie i mi również miło. - podałam jej rękę a ona przedstawiła mi resztę. Na pierwszy rzut oka wydaję się być miła, ale jeśli spojrzeć na jej wygląd, nie odpowiadał mi. Duży biust, krótka spódniczka, mocniejszy makijaż i szpilki. Kto do jasnej ciasnej chodzi tu, na obozie w szpilach? Mina mi zrzedła i usiadłam pod drzwiami wejściowymi na salę.
Wyjęłam z kieszeni telefon i włączyłam jakąś grę. Wciągnęła mnie, lecz nauczyciel kazał mi się przesunąć.
- No za chwilę! Ja tu próbuję przejść 34 poziom! - warknęłam do niego i wróciłam do grania.
- Przepraszam, ale ja chcę wejść na salę.
- Ja też przepraszam, ale chcę przejść ten poziom! - niemalże krzyknęłam a facet się wkurzył, reszta tylko śmiała się jak nienormalni. Minęło parę minut, zapisałam grę i wstałam. - Proszę.
- Dziękuję, a teraz wszyscy na zajęcia! - powiedział już lekko zdenerwowany.
Podszedł do mnie Niall i złapał pod rękę.
- Co to w ogóle za akcja była? - mówił do mnie przez śmiech, którym mnie zaraził.
- Ciekawa była ta gra, no co! - uśmiechnęłam się prosto w jego twarz, a on to odwzajemnił.
Krzesła były poustawiane w kółko, więc zajęłam jedno z nich, obok mojego pierwszego boku usiadł Zayn, a przy drugim ta Amy, trochę dalej siedział Hazza i namiętnie się w nią wpatrywał, czyżby upatrzył sobie nowy cel? Być może. Nie będę sobie zawracać głowy taką sprawą, mam ciekawszą rzecz, po powrocie wezmę się za zrobienie ogródka pod domkiem, Louis na pewno mi pomoże z marchewkami. Uśmiechałam się sama do siebie, co chyba zauważył Zayn.
- Dlaczego się tak uśmiechasz co? - poruszył śmiesznie brwiami, na co ja zachichotałam.
- Chcesz mi pomóc w robieniu ogródka po zajęciach? Przez to się uśmiecham, super pomysł nie? Louis będzie mógł wyhodować swoje marchewki.
- Pomogę, pomogę. - objął mnie jednym ramieniem i już tak siedzieliśmy, nie wiem dlaczego. Czuję, że z nich mogą być nieźli przyjaciele.
Na środek sali wszedł nauczyciel, od razu skarcił mnie wzrokiem i kazałam jako pierwszej się przestawić.
- To tak, nazywam się Charlie Mayson i mam 17 lat, gram na gitarze i śpiewam, dlatego też tutaj jestem. W wolnych chwilach pisze piosenki, wiersze. Wystarczy czy mam dodać coś jeszcze? - popatrzyłam się na wszystkich zebranych, a oni skinęli głowami, że starczy, następny miał być Zayn.
- Ja jestem Zayn Malik, mam 19 lat, a reszta to tak sama jak u mojej przyjaciółki. - uśmiechnął się do mnie i każdy następny po kolei się przedstawiał. Powiedział przyjaciółka? Zna mnie przecież zaledwie 2 dni, może już się przekonał co do mnie?
Przez resztę zajęć każdy sam albo z kimś w parze miał zaśpiewać kawałek piosenki. Zayn zaproponował mi duet, ja za to wybrałam piosenkę - Something About The Sunshine, zgodził się i poszliśmy na pierwszy ogień.
Zayn śpiewał w momentach Christopher'a, a ja w momentach Anny. Nie wiem skąd ale znał wszystkie jego kwestie, w sumie to dobrze. Gdy doszliśmy do refrenu złapaliśmy się za ręce i patrzyliśmy się ciągle na siebie. Trzepotał rzęsami jak mała dziewczynka, co spowodowało u mnie śmiech, który było słychać przy moim śpiewie. Wyłączyli nam piosenkę na co się wkurzyliśmy, bo jak to powiedział mulat było fajnie.
Reszta zajęć dzisiaj minęła miło, bo na każde chodzę z Zayn'em, szkoda, że Kylie jest w innej grupie, oj szkoda. Na zajęciach tanecznych do mnie i Zayn'a dołączył się Niall, ucieszyło nas to. Na przerwie usiedliśmy sobie na ławce i namiętnie spoglądaliśmy w stronę Styles'a, bawiło nas to, gdy patrzył się na jej biust robił się cały czerwony, a gdy już chciał do niej zagadać to ona go spławiała.
- Biedny Harry. - powiedziałam przez śmiech, a chłopcy mi przytaknęli.

Po zajęciach do domku wracałam z 4/5 1D i Kylie, jedynie loczka gdzieś wywiało. Poszedł pewnie na podryw panny Amy. Powiedzieliśmy reszcie o planie z ogródkiem, każdy poszedł się przebrać w coś luźniejszego. Ustaliliśmy, że ja i Louis załatwimy narzędzia. Wcześniej zorientowałam się, że przy stołówce jest schowek i może tam coś będzie, powiedziałam o tym Lou i udaliśmy się w tamtą stronę. Wkradliśmy się do pomieszczenia i ku naszemu szczęściu wszystko było. Pasiasty wziął grabki, łopatę, a ja mniejszą łopatkę i konewkę, na szyje zarzuciłam sobie szlauf a do kieszeni schowałam nasiona.
- Wyglądasz jak jakiś potwór. - zaśmiał się i kazał mi się chować za krzakami. Nikt nie mógł nas zobaczyć, że kradniemy narzędzia, które będą nam potrzebne do nielegalnego stworzenia ogródka.
- Wiesz co, dziękuję. Chodź szybciej bo mi ciężko. - pogoniłam go i po paru minutach byliśmy na miejscu. Śmiali się ze mnie, bo jakby inaczej, gdy się opanowali pomogli ściągnąć ze mnie ten wąż. Zayn miał kopać, Niall miał skosić trawę ręczną kosiarką, która stała przy ich domku, Louis przygotować nasionka, Liam przynieść wodę i podłączyć węża do kranu, a ja z Kylie załatwić muzykę, by nam umiliła czas. Tak też zrobiliśmy, otworzyłyśmy okno w kuchni które było przy ogródku i podłączyłyśmy głośniki do laptopa. Specjalnie puściłyśmy piosenki chłopaków.
Wróciliśmy do nich, a oni już sapali ze zmęczenia, ciągle coś krzyczeli:
- Jeść! - krzyczał Niall.
- Wody! - błagał Zayn.
- Zabierzcie te łyżeczki! - wtrącił się Liam, na co reszta odparła śmiechem. Zayn wykonał ostatni ruch łopatką, ale dało się usłyszeć, że na coś natrafił, na coś bardzo twardego i metalowego. Zebraliśmy się wokół dziury.
- A może to skarb Jack'a Sparrow'a? - wypalił Niall.


***
Nie jestem zadowolona z rozdziału, jest długi, ale i też strasznie nudny! Ugh.. obiecuję poprawę w następnym :D
Dziękuję za komentarze i cieszę się, że ktoś to czyta :) 
Kurcze zwiesili mi już 2 raz twittera -.- , więc jak ktoś chce to mogę go informować o nowych rozdziałach na gg, bo na tt nie mogę.
GG - 41420545.
Do następnego :D

Piosenki:
1. Christopher Wilde - Something About The Sunshine.

czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział 4.

Spoglądałam na chłopaków nadal nie znajomych mi. Jeden ciągle patrzył się na mnie, ale w końcu spuścił ze mnie swój wzrok i przeniósł go tam gdzie pozostali, na naszą gwiazdę - Kylie. Jestem ciekawa co znów odwaliła. Postanowiłam zapytać.
- Ale, że? Co ona? - patrzyłam raz to na przyjaciółkę, raz to na nich.
- To ona! To ty miałaś frytki włożone w każdy zakamarek twarzy! - jeden z nich zaczął się przerażająco śmiać, a reszta nie wiedziała o co chodzi.
- Aaaa. Wiecie co ja się do niej nie przyznaję. - Odsunęłam się od niej na trzy kroki i po chwili uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Co?! - wrzasnęła. - Ty do mnie? - znów, po raz setny zaczęła odstawiać ten sam numer, otóż pamiętacie jak wepchnęła sobie palec w oko by się rozpłakać? Teraz było tak samo, westchnęłam i przytuliłam ją do siebie. - No przecież żartowałam, kochaniutka. - Otarłam jej łzy i kontynuowałam swoją wypowiedź. - Nie umiem się na ciebie gniewać a co dopiero nie przyznawać, przecież wiesz i kocham cię. - dałam jej buzi i pogłaskałam po policzku, po chwili sztucznie się uśmiechnęłam.
- My tu dalej jesteśmy, halo? - odezwał się ten pasiasty, bo miał białą koszulkę na sobie w czerwone paski. Puściłam brunetkę i popatrzyłam na niego.
- A tak, zapomniałam. - zaśmiałam się.
Każdy patrzył się na siebie na zmianę i do tego panowała krępująca cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Myślałam i myślałam i wywnioskowałam, że jestem głodna. Pogłaskałam się po brzuchu i posmutniałam.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę zjeść marchewkę. - zadowolona odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę stołówki. Wtem ktoś złapał mnie za nadgarstek. - Co znowu? - zatrzymałam się zerknęłam przez ramie któż to taki.
- Lubisz marchewki? - odwróciłam się do chłopaka i popatrzyłam na jego ucieszoną buzię. Miał szeroki uśmiech i iskierki w oczach. - Lubisz? Bo ja kocham! - krzyknął i pocałował mnie w policzek. - Jestem Louis, Louis Tomlinson. - podał mi swoją dłoń.
- Też je kocham. - uśmiechnęłam się promiennie. - Ja jestem Charlie, Charlie Mayson. - ucałowałam jego dłoń i zaczęłam pękać ze śmiechu. - Tak w ogóle za co był ten buziak w policzek?
- Za to, że jesteś panią marchewką, tak jak ja panem. - zaśmiał się i puścił mój nadgarstek. - I pragnę przedstawić ci moich poddanych, o ile już ich nie znasz.
- Skąd mam ich znać? Ja ich pierwszy raz na oczy widzę. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie znasz? - zdziwił się. - Jak to? - dopytywał a z razem z nim reszta.
- Nie znasz mnie? Boskiego Zayn'a Malik'a? - zatrzepotał rzęsami a ja się zaśmiałam.
- Nie. Zupełnie nie. Mówiłam, że pierwszy raz was widzę, więc może Louis przedstaw swoich poddanych. - pokazałam na nich palcem. Wiem, że palcem nie ładnie pokazywać, ale cóż.
- Ok siostra. - odparł tym swoim piskliwym głosikiem. - To tak, to jest Niall. - wskazał na blondyna. - Zayn to ten z czarnymi włosami. - gdy to powiedział mulat pomachał mi jak mała dziewczynka otwierając przy tym buzię, widok był komiczny więc zaczęłam się śmiać. - Liam, to ten w koszuli w kratkę, a i nasz tatuś. - powiedział przez zęby i kontynuował. - A to nasz flirciarz Harry. - wskazał na chłopaka o bujnych lokach i zielonych oczach. - No i zarazem mój chłoptaś, zastępca mojego tronu, bo reszta to poddani jak już mówiłem. - odparł z dumą.
- Miło mi was poznać. - na mojej twarzy zagościł po raz już kolejny uśmiech. - Ja jestem Charlie, a to moja przyjaciółka Kylie. - zerknęłam na nią a ta stała i wpatrywała się na blondyna. Zrobiłam dziwną minę i wróciłam do mojej wypowiedzi. - No to Kylie mamy przystojnych sąsiadów a i widać, że już się ślinisz na widok tego oto uroczego blondyna. - Ona za to momentalnie się na mnie popatrzyła i zamknęła buzię i przywaliła mi z pięści w ramię. Chłopacy na słowo ,,przystojnych'' podrapali się odruchowo to w głowę, to w bark, to w inną część ciała.
- Serio uważasz nas za przystojnych? - zapytał lokowaty nieśmiale.
- Oh Harry, przecież to oczywiste, że tak uważa. - westchnął i przekręcił teatralnie oczami Zayn, na co reszta się zaśmiała.

Siedziałyśmy z Kylie w naszym domku i ćwiczyłyśmy piosenkę na dzisiejszy wieczór. Nasza próba wychodziła za każdym razem świetnie. Piosenka była prosta jeśli chodzi o śpiew, no i co chwilę wymyślałam jakiś dziwny układ taneczny.
Po skończonych przygotowaniach spojrzałam na zegarek.
- Dobra czas się zbierać. - powiedziałam. - Gdzie masz te ciuchy?
- A ciuchy. - podrapała się po głowie. - Yyy.. nie pamiętam. - odparła.
- Jak to?
- Tak to. - ucichła. - Ale mam kolejny pomysł! - odwróciła się i podbiegła do swojej walizki i zaczęła w niej grzebać. Wyciągnęła jakąś reklamówkę i podeszła z nią do mnie.  - Skoro taka piosenka i do tego widziałam w filmie co było w jej trakcie, tzn jakie stroje, wiem nie są podobne ale... - podała mi stanik zrobiony z połówek kokosów, oczywiście były sztuczne i różową spódniczkę zrobioną z kwiatów. Dla siebie miała to samo, tylko że spódniczka była niebieska. Zastanawiałam się po jakiego ona to tu przywiozła.
- Ciebie pogrzało, ja w tym nie wyjdę.
- Nie masz wyjścia. - wybuchła śmiechem i rzuciła we mnie szlafrokiem. - Jak się przebierzesz to okryj się nim, a ja już ci tłumaczę co i jak. - zaczęła mówić mi na ucho przebieg naszego występu.

Ludzie zbierali się pod sceną, w sumie obozowiczów miało być 40 więc publika wielka, nie ma co. Patrząc się na nich wszystkich stwierdziłam, że jest więcej chłopaków niż dziewczyn. - Niech to szlag. - pomyślałam i przywaliłam sobie w czoło z placka. Publika już chyba zeszła się cała bo miejsca były pozajmowane. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, tremy nie miałam, ale te stroje... Nagle z głośników dało się usłyszeć głos według mnie prowadzącego ten obóz.
- Witam was wszystkich! Cieszę się, że w tym roku jest tu tak wspaniała młodzież. - Publika się zaśmiała ale w pozytywnym znaczeniu. - No dobra, nie będę przedłużać, bo to zbędne. Zaczynamy! - zszedł ze sceny, a na niej po chwili pojawiła się dziewczyna, która na początek zaśpiewała spokojną piosenkę.

- La la la That's why I love you. - z jej ust wydobył się ostatni wers piosenki. Publika zaczęła jej klaskać dosyć głośno, inni gwizdali i w ogóle. Ukłoniła się i zeszła ze sceny.
- A teraz nasze gwiazdy wieczoru. - zaśmiał się prowadzący i wskazał ruchem dłoni, że mamy zaczynać, szybko się stamtąd zmył a my stałyśmy w szlafrokach na scenie. Z głośników wydobyły się pierwsze melodie piosenki.
- Here we go everybody!  - krzyknęłam do mikrofonu i się uśmiechnęłam.
Kylie zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę, kołysząc przy tym lekko biodrami i robiąc dziwne ruchy rękami.

You get the limo of out front / Masz limuzynę, z przodu
Hottest styles, every shoe, every color / Najgorętsze style, każdy but, każdy kolor
Yeah when you're famous it can be kinda fun / Tak, kiedy jesteś popularny może być zabawnie
It's realy you but no one ever discovers / To naprawdę ty, ale nikt tego nie wie


Skończyła a z moich ust wydobyły się dwa wersy:

In some ways you're just like all your friends / Czasami jesteś jak większość twych przyjaciół
But on stage you're a star / Ale na scenie jesteś gwiazdą

Po tych słowach ściągnęłyśmy szybko szlafroki i wyrzuciłyśmy je przed siebie. Louis którego zauważyłam blisko sceny leżał na ziemi i turlał się ze śmiechu. Razem przyłożyłyśmy mikrofony do ust i śmiesznie tańcząc dalej śpiewałyśmy.

You get the best of both worlds / Masz najlepsze z obu światów
Chill it out, take it slow / Zrelaksuj się, wrzuć na luz
Then you rock out the show / Potem daj czadu na show
You get the best of boths worlds / Masz najlepsze z obu światów
Mix it all together / Zmiksuj wszystko razem
And you know that it's the best of both worlds / I wiedz, że to jest najlepsze z obu światów

Nadeszła kolej na moją solówkę w drugiej zwrotce. Wzięłam szybko głęboki wdech, a potem wydech, przeleciałam oczami po publiczności i zobaczyłam Louis'a jak pokazuje mi, że trzyma kciuki. Uśmiechnęłam się, ale on znów położył się na ziemie i zaczął się śmiać jak nie opentany.

You go the movie premiers (was that Orlando Bloom?) / Idziesz na premierę filmu (czy to Orlando Bloom?) - przy tym wskazałam palcem na Zayn'a a ten zaczął skakać jak mała dziewczynka, która dostała swoją wymarzoną lalkę. Dosyć często okazywał radość jak małe dziecko.
Hear your songs on the radio / Słyszysz swoją piosenkę w radiu
Livin' two lives is a little weird / Życie podwójnym życiem jest trochę dziwaczne 
But school's cool 'cause nobody knows / Ale w szkole jest świetnie, bo nikt nie wie


Teraz Kylie zaśpiewała dwa wersy przed refrenem i zakończenie:

Yeah you get to be a small town girl / Tak, jesteś dziewczyną z małego miasta
But big time when you play your guitar / Ale to wielki czas gdy grasz na swojej gitarze


Pictures and autographs / Zdjęcia i autografy
You get your face in all the magazines / Twoja twarz we wszystkich magazynach
The best part is that / Najlepszą częścią
You get to be whoever you wanna be / To bycie tym kim chcesz być


Potem znowu zaśpiewałyśmy refren i powoli nadchodził koniec piosenki. Melodie piosenki zrobiły się wolniejsze, a my powoli rękami wykonywałyśmy taniec hula zbliżając się w przód sceny, śpiewając przy tym wolniej:

You get the best of both worlds / Dostajesz to co najlepsze z obu światów


Muzyka przyspieszyła a my śmiesznie podskoczyłyśmy i zaczęłyśmy się już do reszty wygłupiać, śpiewając przy tym ostatni raz refren. Na koniec Kylie powiedziała ostatni wers, taki jak powyżej. Odetchnęłam z ulgą, że już koniec i z uśmiechem ukłoniłam się z Kylie po czym zeszłyśmy ze sceny.

Za kulisami czekali chłopacy, a gdy nas zobaczyli wybuchli śmiechem.
- Że niby dlaczego się śmiejecie? Mam coś na twarzy? - popatrzyłam się na nich spod byka.
- Nic nie masz, po prostu ten występ był genialny. - stwierdził Harry.
- Dziękujemy. - Kylie powiedziała w swoim i moim imieniu.
Wzruszyłam ramionami i szybko pobiegłam do domku się przebrać. Wrzuciłam na siebie tenisówki, krótkie spodenki i miętowy top, po czym biegiem wróciłam do reszty. Gdy podchodziłam pod scenę zauważyłam, że teraz śpiewają moi sąsiedzi. Przyznam mieli cudne głosy, ale z choreografią było gorzej. Zaśmiałam się po cichu i dalej wsłuchiwałam się w piosenkę. Nagle do głowy wpadł mi refren. To była ta sama piosenka, której słuchałyśmy z Kylie w aucie. Te słowa ,,Oh oh oooh oh so put your hands up''. Wszystko było już jasne dla mnie i wiem kim byli, sławnymi osobami, których nazwy zespołu nie znałam, ale co tam.

Po dwóch minutach zeszli ze sceny i udali się w moim kierunku, a za nimi szła Kylie. Jak na nią patrzyłam widać było, że kleiła się do Niall'a, może jej się spodobał? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chłopcy przybijali sobie piątki, pewnie na znak, że im się udało. Pogratulowałam im z uśmiechem. Zmierzyłam wzrokiem lokowatego od stóp do głów, bo ciągle się na mnie gapił. Postanowiłam zabrać go w ustronne miejsce (bez skojarzeń).
- Ej ty, burza loków chodź na chwilę. - pociągnęłam go w jakąś stronę odległą od reszty.
- No przyszedłem na chwilę. - powiedział z triumfalnym uśmiechem.
- Pajac! - zaśmiałam się. - A tak do rzeczy, czemu się tak na mnie patrzysz?
Chłopak się zamyślił, ale po chwili ocknął widać było, że nad czymś głęboko myśli, tylko nad czym?
- Charlie, bo to było tak.. - zatrzymał się, ale kontynuował. - Jeszcze przed obozem przechodziłem obok domu dziewczyny i postanowiłem podejść bliżej, tzn aż pod okno, śpiew tej osoby mnie tam przyciągnął, patrzyłem na nią uważnie, podglądywałem, tak. Ale gdy miała zamiar podejść do okna uciekłem, widząc jak płacze. I dzisiaj w pierwszy dzień obozu, też usłyszałem ten sam głos, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem tą samą dziewczynę czyli ciebie, znów płaczącą, nie ukrywam piosenka u mnie też wywołała łzy, ale u ciebie chyba z innego powodu. - skończył i popatrzył mi się nieśmiało w oczy.
- Ja nie chcę rozmawiać o tym dupku.. - westchnęłam. - To przeszłość. Ale dlaczego się tak na mnie patrzysz? - usiadłam sobie na trawie, a on widząc to zrobił to samo.
- Bo.. bo masz cudowne oczy. - spuścił głowę, chyba najwidoczniej się zawstydził. Przysunęłam się do niego bliżej i uniosłam jego głowę. Miał zarumienione policzki, co było bardzo urocze.
- Nie wstydź się. - uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Dobrze. - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie szybko w policzek po czym gdzieś zniknął.
- Ninja normalnie. - odparłam sama do siebie i wstałam otrzepując przy tym tyłek z kurzu, który przeniosła na mnie trawa (?). Jestem nienormalna.

Przyjaciółka mnie znalazła i razem wróciłyśmy do domku. Nie chciało nam się iść na ognisko, więc postanowiłyśmy zrobić sobie maraton filmowy, w czym głównym gatunkiem filmu miał być horror.
Poszłam zrobić popcorn, nawet nie wiem skąd się tu wziął, widocznie Kylie zrobiła zakupy na zapas. Włożyłam go do mikrofalówki i czekałam aż się zrobi. Kukurydza strzelała a ja za każdym strzałem lekko podskakiwałam jakbym dostawała za każdym razem kulką z pistoletu.
Zaniosłam popcorn do pokoju gdzie brunetka już czekała.
- To co oglądamy? - popatrzyłam się w ekran telewizora.
- To! - pokazała palcem na płytkę, którą trzymała w ręku i włączyła film.
Horror leciał w najlepsze, na początku śmiałam się z niego, aż w końcu dostałam popcornem od Kylie w twarz a masło z niego otarło mi się o oko. Wstałam i nic nie widząc bo cały czas przecierałam oczy, udałam się do łazienki, ale nie trafiłam bo znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Dotknęłam nogą czegoś miękkiego żelowego...
- Co do cholery? - zabrałam ręce z twarzy i popatrzyłam się pod nogi, nie byłam u siebie, a na ziemi leżało coś różowego. - Wibrator?!


***
Cześć wszystkim :D Mamy 4 rozdział, z którego jestem zadowolona, chyba.
Dzięki za komentarze, to one motywują mnie do tego by dalej pisać, chociaż wiem, że mam dla kogo ;)
Kocham was, haha <33
Do następnego :*

Piosenki:
1. Avril Lavigne - I Love You
2. Hannah Montana - The Best Of Both Worlds

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 3.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 11:00. Szybko zeskoczyłam z łóżka i zeszłam na dół by zrobić śniadanie. Za dwie godziny miałyśmy już być w drodze na obóz. Z lodówki wyciągnęłam potrzebne produkty, z których zrobiłam kanapki. Posprzątałam po sobie i położyłam talerz z jedzeniem na stole. Postanowiłam pójść obudzić śpiącą królewnę.
Wskoczyłam na jej łóżko i zdarłam z niej kołdrę, skacząc przy tym po łóżku najmocniej jak umiałam.
- Wstawaj! - wrzasnęłam prosto do jej ucha, a ona przytuliła się do moich nóg, powodując to iż spadłam z łóżka na podłogę. - Nie jesteś spakowana. - dodałam.
- Co?! - jej głos uniósł się tak głośno, że musiałam zatkać uszy.
- No nie jesteś spakowana. - poczochrałam jej włosy i udałam się w stronę drzwi. - Na dole jest śniadanie,  jak zjemy pojedziemy do ciebie, a ty się spakujesz. - odparłam i zeszłam na dół. Przysiadłam się do stołu obok ściany i szybko zjadłam trzy kanapki, które popiłam sokiem pomarańczowym. 
Wstałam od stołu i skoczyłam do pokoju po wczoraj przygotowane ciuchy, z którymi udałam się do łazienki. Ogarnęłam twarz i włosy po czym się przebrałam. Zerknęłam na koniec w lustro i uśmiechnęłam się pokazując przy tym kciuk ku górze, na znak że jest ok. 
Gdy zeszłam po raz kolejny na dół, Kylie była już gotowa. Nie odezwałam się słowem tylko zabrałam kartkę z drukarki i zaczęłam pisać:
Tato...
Nie gniewaj się za to co właśnie robię, ale chyba tak musi być.
Nie martw się o mnie. Masz i tak dużo na głowie. O mnie zapominasz.
Odpoczniemy od siebie, dobrze nam to zrobi. 
Jadę na obóz. 
Charlie x.

Sięgnęłam po walizkę, którą wcześniej Kylie zniosła na dół i udałam się do auta. Pogoda była piękna, słońce świeciło, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. Westchnęłam i przekręciłam kluczyk w stacyjce, po czym odjechałam, udając się w stronę domu mojej przyjaciółki.
Kylie otworzyła batonika i zaczęła go jeść, tak że nakruszyła nim wszędzie.  Wnerwiona włączyłam muzykę głośniej by nie słyszeć jak mlaska, lecz to nic nie dało.
- Możesz jeść trochę ciszej? A potem to posprzątać? - popatrzyłam na nią kątem oka.
- Bo co? - zaśmiała się i przełączyła na piosenkę, którą dobrze znała i po prostu zaczęła znów śpiewać, jedząc przy tym, nienawidziłam takiego widoku. - Endless Summer! - darła się tak samo jak za poprzednim razem, myślałam, że mi głowa odpadnie, umiała ładnie śpiewać ale jak na złość, jej anielski głos zamienił się w taki niczym z piosenki Nergala.
- Ucisz się w końcu! - krzyknęłam, ale sobie nic z tego nie zrobiła. - Sama sobie jedź na ten obóz. - skwitowałam i zatrzymałam auto bo byłyśmy już pod jej domem.
- Jak sama? - zamyśliła się, widocznie znów miała problem z wymyśleniem czegoś mądrego, zawsze sprawiało jej to trudność. - Nie możesz! - odwróciła się i wepchnęła sobie palec do oka i po chwili łza jej spłynęła po policzku, jak zwykle ten sam numer na który ja rzekomo mam się zawsze nabrać, inaczej się obrazi.
- Nie, nie! Nie płacz maleńka! - przytuliłam ją do siebie. - Już wszystko dobrze, pojedziemy razem. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Na prawdę? - zrobiła duże oczy i znów się uśmiechnęła. - To może teraz chcesz batonika? - pomachała nim i znów nakruszyła na ziemię.
- Wypad z tego auta. - posłałam jej wrogie spojrzenie a ona się zmyła do domu.

Byłyśmy w trakcie pakowania, ona wpakowała chyba do walizki całą swoją szafę, ale nie dziwię się zawsze lubiła ładnie się ubrać. Spakowała jeszcze kosmetyczkę i inne rzeczy typu laptop, suszarka, itp. Pobiegła do łazienki by się odświeżyć, a wróciła ubrana w to KLIK.
- Dochodzi 13, więc lepiej się zbierajmy. - pociągnęłam jej walizkę za sobą, w końcu ona zajęła się moją, nie będę jej dłużna.
- No, jak mi się nie chce. - westchnęła. - W dodatku nie mam nic do jedzenia na drogę. - zrobiła smutną minę, po czym pożegnała się z mamą i tatą.
- Do widzenia! - krzyknęłam w stronę jej rodziców i włożyłam walizkę do bagażnika. Po chwili obie siedziałyśmy w aucie, odpaliłam je i wycofałam z podjazdu.
- Tylko zachowuj się. - zaśmiałam się po cichu i podłączyłam mój odtwarzacz mp3. Podałam go Kylie by wybrała jakąś fajną piosenkę. Uznała, że nie ma w nim nic ciekawego na co ja strzeliłam focha. Po chwili namysłu brunetka włączyła radio. Leciała akurat przyjemna dla ucha piosenka, nawet jej nie znałam. Kylie przysłuchała się refrenowi i gdy powtórzył się on zaczęła śpiewać.

Oh oh oooh oh so put your hands up / Oh oh oooh oh, więc unieś ręce w górę
Oh oh oooh oh coz it's a stand up / Oh oh oooh oh wstań
And I won't be leaving 'til I've finished stealing every piece of your heart / I nie wyjdę, dopóki nie zabiorę każdego kawałka Twojego serca                            
Every piece of your heart / Każdego kawałka Twojego serca                                                                    


- Ja wiem kto to śpiewa! - wrzasnęła i chwilę się zastanowiła. - No to jest ten, no.. - przerwała i zaczęła pukać się palcem w głowę. - Nie pamiętam. - Spuściła głowę w dół. - Charlie! Przecież ty masz twix'a w torebce! - zrobiła błagalne oczy a ja jej przytaknęłam, po sekundzie już jadła batonika.
- Oj Kylie, Kylie. - pokręciłam głową i skręciłam na skrzyżowaniu.
Połowa drogi minęła nam całkiem, całkiem. Na każdych światłach moja przyjaciółka robiła dziwne miny do przejeżdżających obok aut, albo śpiewała piosenki które leciały w radiu.
Gdy zatrzymałyśmy się przy mc ta wariatka była wniebowzięta, dosłownie. Pierwsza pobiegła do kasy by coś zamówić, a dokładniej potrójną porcję frytek, dwa hamburgery, colę, shake'a truskawkowego i lody. Wytrzeszczyłam oczy i nie mogłam uwierzyć, że ona tyle potrafi zjeść, a co ciekawsze gdzie ona to mieści, w końcu była bardzo drobna. Ja postanowiłam zamówić sobie podwójne frytki i dużego shake'a waniliowego. Zapłaciłam za mnie i za nią, po czym udałam się do auta. Jadłam spokojnie frytki, a gdy odwróciłam się w stronę brunetki zatkało mnie. Miała wsadzone frytki w uszy, nos i buzię, do tego zrobiła zeza i napowietrzyła sobie policzki, a obok właśnie przejeżdżało dosyć 'wypasione' auto, z pięcioma chłopakami w środku, zrobiło mi się wstyd za to coś, co siedziało obok mnie. Siedziała tak jeszcze chwilę z tą miną i straszyła kierowców. Jak jakiś jej pomachał albo coś w tym stylu, to skakała tyłkiem po siedzeniu jak małe dziecko gdy jadło gerber-ka.

Po godzinnej jeździe w końcu dotarłyśmy na miejsce, byłam tak szczęśliwa, że nie umiem tego opisać słowami, najlepiej gdyby zamknęli mnie w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, bym mogła spokojnie się wykrzyczeć i wyskakać. Wysiadłam z auta razem z Kylie i pobiegłyśmy do domku gdzie miałyśmy się pokazać. Mężczyzna coś zapisał i pozwolił nam odejść, by wybrać domek w którym chcemy 'mieszkać'. Byłyśmy jedne z pierwszych, którzy tu dotarli więc co najlepsze to dla nas. Uradowane zmierzyłyśmy w stronę wrzosowego domku, który znajdował się blisko jeziora. Wyjęłyśmy klucz z drzwi, we wszystkich tak było, czyli tam gdzie go nie było, dom był zajęty. - Bierzemy to co najlepsze. - pomyślałam. Fajnie się zaczyna. Myślałam, że ten obóz będzie taki nowoczesny, ale jednak nie. Jest tak jak chciałam by było. Jest jezioro, scena i to jeszcze drewniana, stołówka, parę domków gdzie będą odbywać się zajęcia no i 15 domków dla obozowiczów i oczywiście jeden większy dla prowadzącego. Dałam znać Kylie, że idę po walizki, a ta uznała, że mi pomoże. Tak też uczyniła, wzięła swoją do domku, a potem wróciła po moją, gdy ja parkowałam auto na parkingu, bo na początku stało na przejściu. Wróciłam i padłam na łóżko z uśmiechem na twarzy, wzięłam jeszcze do ręki kartkę którą dał mi ten mężczyzna. Przeczytałam to i owo, dowiedziałam się, że zajęcia jutro są na 9 więc nie jest źle. Zjechałam wzrokiem jeszcze raz kartkę i spostrzegłam na samym dole koncert powitalny, a później ognisko.
- Kylie. Chodź no tu. - spojrzałam na nią, a ona siedziała na łóżku ze słuchawkami w uszach, do tego była zgarbiona i jadłam zachłannie żelki. - Kylie! - wrzasnęłam a ona się ocknęła.
- Co? - powiedziała zmieszana i wyciągnęła słuchawki z uszów.
- Dziś wieczorem jest koncert powitalny, ci którzy chcą mogą coś zaśpiewać. - popatrzyłam na nią tym moim wzrokiem, a ona pokiwała głową. - Śpiewamy! - powiedziałam uradowana i już w tej chwili myślałam co mogę zaśpiewać, coś co obie dobrze znamy.
- Wiem co zaśpiewamy. - przetarłam ręce i uśmiechnęłam się.
- Tak? - podniosła jedną brew do góry, a ja nachyliłam się nad jej uchem i wyszeptałam tytuł tak jakby nikt nie miał się o tym dowiedzieć, a wokół nas było pełno ludzi. Przyjaciółka była zadowolona z mojego wyboru.
- Ej, to ja przygotuję stroje dla nas. - zaśmiała się po czym wstała z łóżka.
- Wychodzę! Idę się przejść. - wstałam i skierowałam się w nieznaną mi stronę.

Idąc tak potknęłam się o korzeń drzewa. - Pięknie. - znów pomyślałam to samo co przy każdym upadku. Zaśmiałam się sama do siebie i otrzepałam kolana z piasku. Spojrzałam w stronę naszego domku, potem w stronę domku znajdującego się naprzeciwko naszego, był zielony i odrobinę większy, jakby dwupiętrowy. Stał on z 2 metry od naszego. Zauważyłam, że ktoś poprawia zasłony w oknie, czyli już ktoś go zajął. - Mam sąsiadów. - pomyślałam, a że podałam to w liczbie mnogiej, to dlatego, że ten dom był duży, jakby miało tam mieszkać z co najmniej 5 osób.
Z nudów usiadłam na schodkach pod naszym domkiem. Wzięłam patyk do ręki i rysując coś na piasku zaczęłam śpiewać pierwsze wersy jednej z moich ulubionych piosenek.

I always needed time on my own / Zawsze potrzebowałam czasu dla siebie
I never thought I'd need you there when I cry / Nigdy nie myślałam, że będę potrzebować Cię gdy płaczę
And the days feel like years when I'm alone / I dni wloką się latami gdy jestem sama
And the bed where you lay, / I łóżko, na którym leżałeś,
Is made up on your side / Jest pościelone po Twojej stronie


When you walk away / Kiedy odchodzisz
I count the steps that you take / Liczę kroki, które stawiasz
Do you see how much I need you right now? / Czy widzisz jak właśnie teraz mocno Cię potrzebuję?


~Nieznajomy~
Uchyliłem okno i usiadłem na łóżku, opierając głowę o moje dłonie. Fajnie, że to już, że właśnie teraz jestem tutaj a nie na jakimś koncercie. Tutaj ludzie traktują mnie normalnie, zupełnie jak zwykłego człowieka, cieszę się ogromnie z tego powodu.
Szybko podszedłem do okna, znów słyszę ten sam głos, czy to możliwe? Przyjrzałem się dokładniej osobie i to była dokładnie ta sama co wtedy, gdy podglądałem ją zza okna.
Miała taki spokojny głos, śpiewała piosenkę, w której było zawarte tyle uczuć, widząc jej wyraz twarzy mogę się domyślić, że nie przypadkowo śpiewa akurat ten utwór.
Dokładnie obserwowałem każdy jej ruch, po chwili wstała i zaczęła śpiewać refren.

When you're gone / Gdy Cię nie ma
The pieces of my heart are missing you / Każdy kawałek mojego serca za Tobą tęskni
When you're gone / Gdy Cię nie ma
The face I come to know is missing too / Tęsknię za Twoją twarzą, którą znam
When you're gone / Gdy Cię nie ma
The words I need to hear to always get me throught the day / Słowa, które potrzebuję usłyszeć by przebrnąć przez dzień 
And make it OK / I czuć się dobrze
I miss you / To ,,tęsknie za Tobą''


Wywołała u mnie łzy, dosłownie. Łzy spływały po moim policzku, zupełnie samotne. Spojrzałem w jej stronę, usiadła na schodkach chowając twarz w dłonie, zupełnie jak wtedy. Znów szlochała, zresztą ja robiłem to samo. Otrząsłem się i wytarłem rękawem moje mokre policzki.

~Charlie~
Znów to samo, znów. Zawsze gdy śpiewam piosenki o miłości rozklejam się, stanowię jedność z tekstem i zaczynam to przeżywać. Widocznie jestem za wrażliwa. Otarłam policzki z gęstych łez i wstałam.
- Hej. - rzuciła Kylie, a ja podskoczyłam z przestraszenia.
- Nie bój się to tylko ja. - zaśmiała się a ja odwzajemniłam to. Nagle z domku na przeciwko wyszło gęsiego 5 chłopaków. Jeden patrzył się na mnie a reszta na moją przyjaciółkę.
- To Ty! - wrzasnął jeden z nich i wskazał palcem na Kylie.


***
Cześć wszystkim! :D
Z rozdziału jestem zadowolona tak w połowie, gdyż uważam, że jest on trochę nudny, ale obiecuję, że akcja rozkręci się już w przyszłym rozdziale :)
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia <3.
Jeżeli coś wam się nie podoba to piszczcie, postaram się wziąć pod uwagę waszą opinię. 
Jeśli ktoś chce się ze mną skontaktować to macie moje GG - 41420545.
Do napisania <3, kocham Was ;*

Na koniec standardowo piosenki :p
1. Piosenka z której widnieją tylko dwa słowa to Oceana - Endless Summer.
2. One Direction - Stand Up
3. Avril Lavigne - When you're gone. Przy tej piosence też rodział był pisany :)

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 2.

Mój sen przerwały promienie słoneczne, które przedostawały się przez przerwę w zasłonach. Przetarłam odruchowo oczy i ziewnęłam. Podniosłam się z łóżka i założyłam kapcie. Byłam pod wrażeniem, że obudziłam się sama do szkoły bez pomocy budzika. Dzisiaj miał nastąpić koniec roku szkolnego i długo oczekiwane wakacje. Udałam się do łazienki by wziąć chłodny prysznic, gdy opłukałam ciało, wytarłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Włączyłam prostownicę i rozczesałam włosy. Na twarz nałożyłam krem, rzęsy musnęłam tuszem, potem jeszcze zrobiłam kreski. Prostownica się nagrzała, wzięłam ją do ręki i zawijałam włosy na nią by zrobić lekkie fale. Po skończonej udręce z włosami efekt był niezły i podobał mi się. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do mojego pokoju, od razu stanęłam przy szafie. Prześwietlałam ją wzrokiem aż natknęłam się na taki zestaw KLIK. Założyłam go na siebie a do torebki włożyłam telefon, chusteczki, portfel, aparat i inne pierdółki. Z szafki ściągnęłam perfumy, popsikałam się nimi i zeszłam na dół. Sięgnęłam po zielone jabłko i zerknęłam na zegarek. Akurat musiałam wychodzić. Zamknęłam drzwi wejściowe i wsiadłam na mój rower KLIK. Udałam się w kierunku domu Kylie.
Po 5 minutach byłam na miejscu, moja przyjaciółka już czekała na mnie, też na rowerze. Obie pojechałyśmy w tym samym kierunku czyli do szkoły.
Chwila minęła a byłyśmy na miejscu, rowery zostawiłyśmy w miejscu przeznaczonym do tego i poszłyśmy pod salę naszej klasy. Byłyśmy ostatnie bo wszyscy pozostali już byli, obróciłam się i zobaczyłam, że w naszą stronę idzie wychowawczyni.
- Dzień dobry! - powiedzieliśmy wszyscy chórem, a ona się uśmiechnęła i odpowiedziała tym samym, wpuściła nas do klasy i przysiadła się do biurka, klasa zajęła miejsca.
- W tym roku apelu nie ma. - westchnęła po czym kontynuowała. - Ale w przyszłym roku zastąpi mnie ktoś inny. - dodała i przeleciała wzrokiem po sali.
- Dlaczego? - wstał Nick i usiadł na ławce. - Niech nam pani tego nie robi. - uśmiechnął się.
- Muszę sobie zrobić przerwę, która potrwa rok. Przepraszam. Nowa nauczycielka nie będzie zła, na pewno. - wymusiła uśmiech.
- Nikt nie będzie tak odjazdowy jak pani. - dodałam.
- Mhm, rajca! - krzyknęła Kylie.
Prosiliśmy ją jak małe dzieci, ale i tak to nic nie dało bo decyzje już podjęła, no nic. Pożegnałyśmy się z Kylie, z nią i klasą.
- Dawaj ruchy dziewojo bo nie zdążymy! - wydarła się brunetka.
- Boże, dobra nie wrzeszcz na mnie! - zaśmiałam się.
- A ty to niby co robisz? - odparła ze śmiechem i ruszyła w kierunku wyznaczonym dzień wcześniej, ja pojechałam za nią.
Trochę czasu minęło zanim dojechałyśmy, ale opłaciło się. Zostawiłyśmy rowery i zadzwoniłyśmy do domofonu. Nikt nie odebrał tylko otworzył drzwi. Weszłyśmy więc i zapytałyśmy pierwszą lepszą osobę gdzie znajduje się gabinet z zapisami na obóz. Sekretarka opowiedziała szybko jak tam dojść, w sumie nie było to daleko bo na przeciwko nas. Zapukałyśmy.
- Proszę. - usłyszałam głos starszej kobiety. Otworzyłam drzwi i usiadłam razem z Kylie przy biurku.
- Chciałam się zapisać na obóz muzyczny. - zaczęłam.
- Ah tak. - westchnęła i zaczęła coś wystukiwać na klawiaturze, oczywiście zadawała mi różne pytania, min. jak się nazywam, skąd jestem, itp. Nadszedł czas na zapłatę, podałam jej wskazaną sumę. Kobieta powiedziała mi jeszcze co i jak i kiedy mam tam przyjechać. Podziękowałam i wyszłam.
- Rozumiesz? Pojadę tam! Aaaa! - pisnęłam i uradowana wyszłam z posiadłości.

Byłyśmy już pod domem Kylie, więc czas był się pożegnać.
- Wieczorem u mnie. - puściłam jej oczko i przytuliłam.
- No pewnie! - odwzajemniła uścisk i puściła. Wsiadłam na rower i zaczęłam powoli pedałować, nucąc pod nosem piosenkę.

Now Romeo and Juliet / Teraz Romeo i Julia
They could never felt the way we felt / Mogliby nigdy nie czuć tego, co my czujemy
Bonnie & Clyde / Bonnie i Clyde
Never had the highlight / Nigdy nie mieli ważnego wydarzenia
We do / My mamy
We do... / My mamy...

Zagapiłam się w koło kręcące pode mną i przywaliłam w drzewo. Spadłam z roweru i zauważyłam, że z kolana leci mi lekko krew. - Pięknie. - pomyślałam i otrzepałam sukienkę. Wsiadłam z powrotem na mój rower i ruszyłam tym razem znacznie szybciej, baczcie rozglądając się przed siebie, by znów w nic nie walnąć.

Otworzyłam drzwi a klucze rzuciłam na szafkę obok. Taty nie było jak zwykle. Walnęłam się na kanapę i włączyłam TV na jakimś kanale muzycznym. Wytrzeszczyłam oczy i się uśmiechnęłam. Leciała moja ulubiona piosenka:  Avril Lavigne - The Best Damn Thing. Wstałam z miejsca i poleciałam do pokoju by się szybko przebrać. Nie będę tańczyła w tej obcisłej sukience przecież. Z szafy wyjęłam ubrania i buty, z szafki wyciągnęłam dodatki i końcowy efekt wyglądał tak KLIK, tylko, że bez torebki.
Zbiegłam po schodach, przy końcu zjeżdżając na poręczy i zaczynając śpiewać pierwsze wersy, które usłyszałam zaczęłam tańczyć.

I hate it when a guy doesn't understand / Nienawidzę, kiedy facet nie rozumie
Why a certain time of month I don't want to hold his hand / Dlaczego pewien czas w miesiącu nie chcę trzymać go za rękę
I hate it when they go out and we stay in / Nienawidzę, kiedy oni wychodzą, a my zostajemy w domu
And they come home smelling like their ex-girlfriend / I wracają, pachnąc jak ich byłe dziewczyny

~Nieznajomy~
Wracając od kolegi i przechodząc przez ulicę usłyszałem głośne dźwięki znanej mi piosenki i czyiś głos. Ciekawy podszedłem do tego domu, z którego wydobywały się te dźwięki i przeszedłem sprawnie przez płotek. Stanąłem przy oknie i lekko się z niego wychyliłem, by zobaczyć co i jak. Moim oczom ukazała się średniego wzrostu blondynka, która tańczyła jakiś dziwny taniec. Może do tego nie miała talentu, ale do śpiewania owszem.
Gdy skończyła się pewna część piosenki ona usiadła na sofie i schowała twarz w ręce, jej głowa lekko się poruszała, co dało mi do myślenia, że chyba płacze. Nagle wstała i spojrzała w stronę okna przy którym stałem. Momentalnie uciekłem stamtąd i wróciłem do poprzedniej czynności. Ruszyłem w stronę mojego domu, który znajdował się jakieś piętnaście minut stąd.
Obróciłem się ostatni raz i spojrzałem w okno. Było zamknięte i zasłonięte. Uśmiechnąłem się i pobiegłem w stronę domu.

~Charlie~
 ,,And they come home smelling like their ex-girlfriend'' po tych słowach wszystko wróciło, tamte zdrady, tamten chłopak, tamta miłość, tamto cierpienie, smutek, żal, radość, szczęście, ale też i nienawiść, która pozostała aż do teraz.
Otarłam łzy rękawem koszuli i sięgnęłam po laptopa, który leżał na niskim stole.
Zalogowałam się na strony najczęściej przeze mnie odwiedzane i ogarnęłam je. Popisałam z kilkoma osobami, jedna zaczęła ciągle mi nawijać o czymś co nazywa się ,,1D''. Nie miałam pojęcia o co jej chodziło. Ciekawa wpisałam to w google i dowiedziałam się, że jest to jakiś brytyjski zespół. Nie chciało mi się więcej o nich czytać więc zamknęłam laptopa i głośno wypuściłam powietrze z płuc.

Nadszedł wieczór i usłyszałam pukanie, co ja gadam to było walenie. Krzyknęłam, że można wejść i usłyszałam odgłos obcasów.
- Zbieraj się! - wrzasnęła podekscytowana i wskazała palcem schody. Zrobiłam minę typu ,,WTF'' a ona się zaśmiała.
- Zbieraj się, bo idziemy do kina. - odłożyła torebkę na kanapę i pociągnęła mnie za rękę do mojego pokoju. Zaczęła grzebać mi w szafie, nie no spoko. Ubrania lądowały na ziemi a ja tylko patrzyłam na to z niedowierzaniem.
- Chlew mi z pokoju robisz! U ciebie owszem rób, ale nie u mnie! - zaczęłam składać moje ubrania z dokładnością, robiąc przy tym minę zbitego psiaka widząc jakieś zagniecenia.
- Z kim ja żyję.. - przekręciła teatralnie oczami i podała mi jakieś ciuchy i buty. - Ubierz się w to czarownico. - wystawiła mi język i usiadła na łóżku, zapewne już czekała na mnie, aż wrócę z łazienki.
Ruszyłam w tamtą stronę i przebrałam się w to co mi kazała, ze sobą wzięłam jeszcze kosmetyczkę i szczotkę do włosów. Wbiegłam do pokoju robiąc wejście smoka i trzaskając przy tym drzwiami. Rzuciłam jej kosmetyczkę na uda i szczotkę.
- Charlie, wiesz.. - zamyśliła się ale pomachałam jej ręką przed oczami i się ocknęła. - Nie poznaję cię. - uśmiechnęła się. - Ale to dobrze, wreszcie zaczynasz być taka jak kiedyś. - dodała.
- Serio?
- Na prawdę. - rozpięła kosmetyczkę i wyciągnęła potrzebne kosmetyki. - Chodź tu. - poklepała na wolne miejsce obok siebie na łóżku. Przez parę minut robiła mi starannie makijaż. Podała mi lusterko a ja się w nim przejrzałam.
- Świetnie! - wrzasnęłam. - Pięknie! - uśmiechnęłam się. - Ale to ty zawsze i tak będziesz ta ładniejsza. - cmoknęłam ją w policzek i podeszłam do większego lustra. Ubrana byłam w to KLIK.
Kylie pociągnęła mnie znów za rękę i zeszła na dół. Wzięła torebkę i zgasiła światło. Zamknęła też za mnie drzwi a ja się zaśmiałam. Wepchnęła mi moje klucze do torebki.
- Jedziemy autem kochana, nie na rowerze. - rzuciła w moją stronę kluczykami od auta. Pokręciłam twierdząco głową i wsiadłam do auta, ona zrobiła to samo.
Jechałyśmy tak chwilę, postanowiłam z nudów podłączyć mój odtwarzacz muzyki. Przeleciałam listę piosenek i wybrałam pierwszą lepszą. Kylie słysząc ją zaczęła śmiesznie ruszać ramionami a przy tym śpiewać, ale jeśli chodzi o śpiew miała zniewalający głos.
- Jesteśmy. - powiedziałam cicho, a ona dalej śpiewała.
- Gdy słodka jest, bez makijażu ma być! Figurę ty masz, do faceta już jedź! Powab! - darła się a ja zatkałam jej ręką buzię, zabrała mi ją i śpiewała dalej. - A kreską zrób na oku sobie pikesik. I puder rzuć na nosek sobie, gdy chcesz! I brewki czarną... - nie dokończyła bo wkroczyłam do akcji.
- Morda! - warknęłam a ona wybuchła przerażającym śmiechem.

Kupiłyśmy bilety na ,,Goryl Śnieżek w Barcelonie''. Udałyśmy się do sali nr 3 i zajęłyśmy miejsca. Kylie już zaczęła pożerać wcześniej przez nas kupiony popcorn. Jacyś ludzie siedzieli przed nami, jej się nudziło więc w nich lekko rzucała, śmiejąc się przy tym. Ja jednak postanowiłam spokojnie poczekać do rozpoczęcia się filmu.
- Patrz! Zaczyna się! - wrzasnęła na co ludzie zrobili teatralne ,,Ciiii". Przekręciłam oczami i rozsiadłam się wygodnie, na tym niewygodnym krzesełku.
Kylie przez cały film się śmiała, a ludzie ją uciszali. Nie brała sobie tego do siebie i darła się jeszcze głośniej.
- Sklej wary niedorozwinięta istoto. - powiedziałam stanowczo, na co ona się na mnie popatrzyła i zrobiła minę powstrzymującą od śmiechu, w końcu nie wytrzymała i się zaśmiała, strasznie głośno, plując przy tym we mnie popcornem.
- Jesteś niemożliwa. I ohydna. - zaśmiałam się.

Film się skończył a my posłusznie wróciłyśmy do domu. Przyjaciółka dokończyła śpiewać piosenkę, której wcześniej nie mogła skończyć i wyszłyśmy z auta.
- Śpię dziś u ciebie. - rzuciła i chciała wbiec do domu ale zapomniała otworzyć drzwi i przywaliła w nie swoim cielskiem. Zsunęłam się po nich a ja do niej podbiegłam.
- Nic ci się nie stało? - powiedziałam panikując.
- Nie ! - znów się śmiała.
Kiedyś jej coś zrobię, tylko jeszcze nie wiem co. Na obozie nie obejdzie się bez wygłupów i psikusów.
- Toż to już jutro! - wrzasnęłam, przekrzykując brunetkę, która nawijała coś.
- No tak. - dokończyła jeść batonika i chyba natknęła ją jakaś zacna myśl. - Musimy się spakować! - krzyknęła i już chciała iść siebie spakować lecz zapomniała, że nie jest u siebie. - Szlag. - spuściła głowę. - Mogę tobie pomóc się spakować. - Pokiwałam głową i ruszyłyśmy na górę, prosto do moich wrot.

Moja przyjaciółka wywalała wszystko z szafy, dosłownie. Co chwilę pytając się mnie czy jakiś ciuch ma spakować.
- To też? - pokazała błękitną bluzkę.
- Tak! - śmiałam się ona również.
Po godzinnej męczarni z walizką byłam spakowana. Zostawiłam jedynie kilka rzeczy by jutro w nich tam pojechać KLIK.
- Charlie.. - powiedziała cicho.
- Tak?
- Zaśpiewasz mi coś na dobranoc? - zrobiła psie oczy, którym nie mogłam odmówić.
- Oczywiście. - pomyślałam chwilę i zaczęłam nucić jej po cichu. - Ah śpij kochanie tarantula łazi ci po ścianie, a ja wezmę gruby kij, tarantule walnę prosto w ryj, a ty dalej śpij, śpij.
- Jesteś okropna. - rzuciła i obróciła się na drugi bok, chyba już po chwili spała. Ja odwróciłam się na lewy bok i zamknęłam oczy, ciągle myślałam jak to tam będzie. Znudzona zasnęłam.


***
Cześć wam :D
Trochę dawno nic nie dodawałam, ale Ci co czekali to się doczekali :)
Nie jestem zadowolona z rozdziału, moim zdaniem jest nudny :D.
Ale już mam pomysł na następny rozdział i może dodam go już jutro.
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia, oraz za obserwujących <3.
Kocham was <3 
Do napisania ;*

I jak zwykle na koniec podam tytuły piosenek :d
1. Justin Bieber - Stuck In The Moment
2. Podałam tytuł w rozdziale.
3. Madagaskar - Wyginam śmiało ciało. ( Każdy chyba wiedział :D )

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 1.

Czekałam na ojca już z dobrą godzinę, jak zwykle się spóźniał po pracy, a ja chciałam z nim porozmawiać, natychmiast. Z nudów postanowiłam zrobić obiad. Podeszłam do lodówki i wyjęłam potrzebne składniki po czym wzięłam naczynia w których miałam to zrobić. Ugotowałam ryż, a później przygotowałam warzywa razem z sosem. Zostawiłam to tak jak leżało na piekarniku, a blat ogarnęłam, bo trochę nabrudziłam. Sięgnęłam po talerz z suszarki i chciałam zanieść go na miejsce do szafki, lecz nagle ktoś wparował z hukiem do domu i się przestraszyłam co spowodowało, że upuściłam talerz.
- Już jestem. - wrzasnął ojciec. Ja za to wzięłam się za sprzątanie potłuczonego szkła.
- Dłużej się nie dało. - burknęłam pod nosem i wyrzuciłam rozbity talerz do śmietnika, odłożyłam miotłę i szufelkę na miejsce. Przeczesałam włosy ręką do tyłu i ruszyłam do szafki z talerzami. Wyjęłam dwa, po drodze sięgnęłam po dwa kubki. Nałożyłam obiad mi i ojcu, nalałam do kubków soku pomarańczowego. Zaniosłam to do stołu. Potem dołożyłam tylko sztućce. Usiadłam obok ściany na krześle i zaczęłam dłubać widelcem w talerzu. Nie byłam głodna.
Po paru minutach tata zszedł na dół i dosiadł się do stołu, ja zdążyłam zjeść połowę tego co miałam przed nosem. Na siłę wpychałam to w siebie, nie wiem dlaczego, prościej przecież byłoby wyrzucić to do kosza. Tata w odróżnieniu ode mnie pałaszował obiad bardzo szybko.
- Tato.. - zaczęłam. - Chciałam z tobą porozmawiać. - zawiesiłam się i spojrzałam na jego twarz.
- O czym? - powiedział nie odrywając wzroku od talerza.
- O wakacja.. - nie dokończyłam bo mi przerwał.
- Już ci coś mówiłem o tym obozie.
- Ale daj mi skończyć! - wkurzyłam się już w tej chwili. - Zrozum mnie. Chciałabym tam bardzo, bardzo pojechać. Mama jakoś widziała to, że zależy mi na tym, że chce dążyć w tym kierunku.
- Nie zaczynaj z matką. Jej tu nie ma, ale jestem ja i to ja decyduje. - powiedział stanowczo.
- Wiesz co.. - jęknęłam. - Gorszego ojca to ja se wyobrazić nie mogłam. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Odkąd nie ma mamy zmieniłeś się. Nie poznaje cię czasami, w ogóle mnie nie zauważasz i nie rozumiesz. - skończyłam swoją wypowiedź i odeszłam od stołu. Założyłam moje vans'y i otworzyłam drzwi wejściowe, trzasnęłam nimi aż zadudniło.

Po kilkuminutowym chodzeniu przed siebie, usiadłam na pobliskiej ławce. Z tego co zauważyłam znajdowałam się w parku. Nie byłam tu nigdy wcześniej, co mnie zdziwiło i chyba byłam tu sama bo nie zauważyłam żadnej żywej duszy. Położyłam ręce na kolana i wzrok zatrzymałam na srebrnej bransoletce, dokładniej na zawieszce od mamy w kształcie litery A jak Anne. Zaczęłam momentalnie wspominać te dobre chwile w jej obecności, jak chodziłyśmy do kina, czy parku. Ciągle się razem śmiałyśmy. Albo jak zawsze na moje urodziny robiła mój ulubiony tort, teraz tato nawet zapomniał o moich urodzinach. Zdarza się.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk gitary za moimi plecami. Odwróciłam głowę i przy tym miałam minę podobną do miny Hanny Montany z filmu gdy wychodziła zza drzwi obrotowych i ściągała perukę a dziewczynka ją zauważyła. Nie widziałam dokładnie kto grał na tej gitarze bo był odwrócony plecami do mnie i miał kaptur na głowie, ale z postury stwierdziłam, że był to chłopak. Dźwięki jakie słyszałam mówiły mi dużo, znałam tą melodię doskonale. Odruchowo z moich ust wydobyły się pierwsze wersy piosenki.

One song about a girl / Piosenka o dziewczynie
Can't breathe / Nie mogę oddychać
When I'm around her / Kiedy jestem w jej pobliżu
I wait here everyday / Czekam tutaj codziennie
In case / Na wypadek
She scratches surface / Gdyby zadrapała powierzchnię
She'll never notice / Nigdy nie zauważy

I'm not in love / Nie jestem zakochany
This is not my heart / To nie moje serce
I'm not gonna waste these words / Nie mam zamiaru marnować tych słów
About a girl / Na dziewczynę

Last night I knew what to say / Ostatniej nocy, wiedziałem co powiedzieć
But you / Ale ciebie nie było tam
Weren't there to hear it / By to usłyszeć
These lines so ill rehearsed / Te linie tak niezdrowo wyćwiczone
Tounge tied and overloaded / Język związany i przeładowany
You never noticed / Nigdy nie zauważyłaś

I'm not in love / Nie jestem zakochany
This is not my heart / To nie moje serce
I'm gonna waste these words / Nie mam zamiaru marnować tych słów
About a girl / Na dziewczynę x2

To be loved / Być kochanym
To be loved / Być kochanym
What more could you ask for / O co więcej można jeszcze prosić
To be loved / Być kochanym
To be loved / Być kochanym
Everyone wants to be loved / Każdy chce być kochany
To be loved / Być kochanym
What more could you ask for / O co więcej można jeszcze prosić
To be loved / Być kochanym
To be loved / Być kochanym
Everyone / Wszyscy

I'm not is love / Nie jestem zakochany
This is not my heart / To nie moje serce
I'm gonna waste these words... / Nie mam zamiaru marnować tych słów... 


I'm not is love / Nie jestem zakochany
This is not my heart / To nie moje serce
I'm gonna waste these words / Nie mam zamiaru marnować tych słów
About a girl / Na dziewczynę x2



Skończyłam śpiewać i nim się obejrzałam chłopaka nie było. Wzruszyłam lekko ramionami i podniosłam się z ławki. Moje nogi zaprowadziły mnie prosto do domu Kylie. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi moja przyjaciółka, całe szczęście, że nie jej mama bo na pewno nie obyłoby się bez pogaduszek.. - Jak ja tego nie lubię. - pomyślałam a brunetka mnie wpuściła. Zaprowadziła mnie do salonu.
- Jestem pod wrażeniem, sama wynurzyłaś się z domu i jeszcze przyszłaś do mnie. - mówiła na jednym wdechu z lekkim zdziwieniem.
- Ojciec mnie wkurzył, trzasnęłam drzwiami i gdzieś poszłam przed siebie, potem nogi zaprowadziły mnie do ciebie. - Spuściłam głowę. - On mnie tam nie puści, nie ma szans. - głos mi się podłamał.
- Ej spokojnie, na pewno jest jakieś rozwiązanie. - klęknęła na przeciwko mnie i pogłaskała po głowie. - Napijesz się czegoś? - dodała.
- Tak soku pomarańczowego. - powiedziałam a ona udała się do kuchni, która była połączona z salonem. Postanowiłam kontynuować. - Jestem ciekawa jakie rozwiązanie. - oparłam łokcie o moje uda i spuściłam głowę. Myślałam jak mogę tam pojechać. Aż tu nagle przyszło mi coś do głowy. - Mam! - wrzasnęłam strasznie głośno, chyba sama siebie nie słyszałam.
- Co masz? - Kylie podała mi szklankę z napojem i przysiadła się na fotel obok mnie.
- Babcia Rose. - oznajmiłam.
- Ale przecież ona nie żyje.
- Zostawiła mi sporo pieniędzy, wystarczy na obóz i pewnie jeszcze zostanie. Tylko czy tato jest potrzebny do zapisania się do tego obozu? - spojrzałam na nią.
- Ym.. chyba nie jest. - nagle zrobiła duże oczy, wręcz ogromne, zaśmiałam się. - Zapisuj się tam! - wrzasnęła. - Ale pod warunkiem, że ja pojadę z tobą. - uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- A rodzice ci pozwolą? - powiedziałam i upiłam trochę soku.
- O to się nie martw. - uśmiechnęła się tak, że było widać jej białe ząbki. - Mama będzie tam nauczycielką, tzn będzie uczyć grać na flecie. - patrząc na nią widać było, że strasznie jest podekscytowana, że całe 2 miesiące spędzimy razem na obozie o ile nasz plan wypali...


***

Cześć! :D
Dodałam pierwszy rozdział i jestem z niego prawie dosłownie zadowolona.
Dodałam piosenkę i trochę zajęła miejsce na dalszą treść. Eh rozdział drugi na pewno będzie dłuższy, o wiele.
Dzięki za komentarze i wyświetlenia i za obserwujących oczywiście <3 Kocham was ! :*
Jeśli to przeczytałeś to zostaw komentarz po sobie, ze swoją opinią. Chętnie przyjmę krytykę i postaram się zmienić co będzie nie pasować lub dopracować.
Jeszcze raz kocham was <3
Do napisania.

PS. Piosenka z rozdziału to The Academy is... - About A Girl

piątek, 1 czerwca 2012

Prolog.

Mam na imię Charlie. Jestem normalną nastolatką z problemami, kłopotami, ale w życiu przytrafiają mi się też bardzo miłe i zaskakujące rzeczy. Uczęszczam do szkoły muzycznej w Londynie razem z moją przyjaciółką - Kylie. Moje życie to pewna monotonia dnia. Rano się budzę i szykuję do szkoły, potem na przerwach idę w moje ulubione miejsce w szkole i gram na gitarze, tworząc przy tym nowe teksty, melodie, piosenki. Po szkole zwykle siedzę w domu, nie lubię się z niego wynurzać, szczerze? Mogłabym całe dnie przesiedzieć przy gitarze i śpiewaniu, wiele osób próbuje mnie wyciągnąć, np. na miasto lecz to na nic, jedynie z Kylie wychodzę, ale to rzadko.. cóż. Jest tak od śmierci mojej mamy, nawet teraz pamiętam ten nieszczęsny wypadek samochodowy, który miał miejsce dokładnie półtora roku temu. Udział w nim miał też mój ojciec. Miałam wrażenie, że stracę ich obojgu, jednak los chciał, że jedno z nich odeszło, ta najbliższa mi osoba, która dodawała otuchy gdy było gorzej, wspierała i pomagała oraz kochała, całym sercem, wiem że nie chciałaby żebym płakała z tego powodu, że jej tu nie ma, dlatego staram się powstrzymywać łzy i idę naprzód.
,,Idę naprzód'' to dobre określenie, wręcz bardzo dobre. Mam nadzieję, że coś się zmieni za te kilka dni. Otóż koniec roku szkolnego a w tym upragnione wakacje. Chcę zmienić moje życie, chociaż odrobinę i otworzyć się troszkę na świat. Dużo osób powtarza mi ciągle dobrze znane mi słowa, mianowicie, że brakuję im tej Charlie, która zawsze była uśmiechnięta, kochała spędzać każde wolne chwile z przyjaciółmi, szczególnie na ogniskach, gdzie wszystkim grała na gitarze i śpiewała im ulubione piosenki.  Tak, zgadzam się ze słowami, że człowiek się zmienia, lecz nie umiem określić mego przypadku, czy na dobre, czy na złe? Nie odpowiem na to pytanie.
Miłość? Dobrze znane mi uczucie, jedno zakochanie, jeden jedyny chłopak jakiemu oddałam serce. Więcej takich przypadków nie było. Moi znajomi dość szybko pakują się w nowe związki. Pani w szkole na zajęciach przygotowujących do życia w rodzinie mówiła, że młodzieńcze związki przygotowują do tych stałych i poważnych.. w przyszłości. Moim zdaniem jeśli człowiek ma się nauczyć żyć w związku, to najpierw powinien mocno pokochać, a nie być z kimś między innymi ze względu na to, że jest przy kasie, albo po prostu dobrze się ubiera i jest obiektem wzdychań innych dziewczyn. Określenie dla tego? Zwykły związek dla szpanu, odrzucam go.
Szczerość? Moim zdaniem bardzo ważna. Człowiek do drugiego człowieka powinien być szczery. Nie powinien obgadywać, chociaż w stosunku do mnie ludzie często to robią. Nie ukrywam niektóre słowa są już za granicą i bolą, bardzo. Nie rozumiem tego, jak dawna koleżanka bądź kolega może besztać na twój temat, nawet jeśli nic mu się nie zrobiło. To chore, myślę że może po prostu zazdroszczą. Wracając do mnie jestem szczera, ale nie do bólu. Czasem trzeba zachować coś dla siebie i nie dzielić się tym ze światem, ani z osobą której ufasz bezgranicznie, nigdy nic nie wiadomo a zaufanie musi mieć granicę.
Przyjaciel? To osoba moim zdaniem, która pomoże ci pomimo, że będzie trzecia nad ranem, deszcz będzie lał jak z cebra, pomoże i rzuci aktualne zajęcie. Osoba ta nie może być przypadkowa, z Kylie znam się od przedszkola. Nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń na przełomie pierwszej i drugiej klasy podstawówki, zawsze byłyśmy nierozłączne. Ufam jej, ale mam tą granicę. Nigdy mnie nie zawiodła, wydaję mi się, że będzie przy mnie już na zawsze. Bardzo bym tego chciała. To właśnie jej potrzebuję najbardziej gdy jest mi źle, wcześniej od razu leciałam z takim czymś do mamy, lecz teraz to nie możliwe.
Śmierć? Żyję tak, jakby nie miało być jutra, może w domu, ale przy mojej pasji i nie żałuję, chcę osiągnąć szczytu ale nie wiem za bardzo jak. Chciałabym w końcu pojechać na obóz muzyczny, który znajduję się na obrzeżach Londynu, tatę stać na niego ale nie chce mnie tam puścić. Jestem ciekawa dlaczego. To moje marzenie by się zgodził. Kręci mnie to, że mogłabym poznać tam osoby o takich samych zainteresowaniach i ogólnie spędzić fajnie wakacje. Co do śmierci i tego przerażającego tematu na niego przyjdzie czas kiedyś w dalekiej przyszłości, chciałabym spędzić te nastoletnie lata ogólnie na zabawie i szkole i pasji. Potem się zobaczy i chciałabym zakochać się też i mieć udaną rodzinę.
Miłość, szczerość, przyjaźń, przyszłość to jedne z głównych wartości o ile tak to można nazwać. Trzymam się ich choćby nie wiem co.

Aktualnie w domu atmosfera nie jest jakaś wyjątkowa, jest przeciętna i nudna. Tata ciągle w pracy, nie ma prawie w ogóle dla mnie czasu.. cóż zdążyłam do tego przywyknąć. Nawet pewnie nie wie jak śpiewam tak na prawdę, jak gram. Mama doskonale wiedziała.. Tata to co innego.
Postanowiłam żyć z ograniczoną jego obecnością i dobrze mi to wychodzi, a co do obozu to pojadę, muszę coś wymyślić. To dla mnie bardzo ważne.

One the wind whistles down / Wiatr dziś wieczór z gwizdem hula
The cold dark street tonight / Zimną mroczną ulicą
And the people, they were dancing to the music vibe / A ludzie.. tańczyli w rytmie muzyki
And the boys chase the girls with the curls in their hair / A chłopcy gonią dziewczęta z lokami
While the shy tormented youth sit way over there / Podczas gdy nieśmiała udręczona młodzież siedzi tam daleko z boku
And the songs they get louder / A piosenki.. one robią się coraz głośniejsze
Each one better than before / Jedna lepsza od drugiej

Ta piosenka gości codziennie w moim życiu, ciągle ją gram i śpiewam. Nie wiem dlaczego, ale sposób myślenia i nastrój szybko przy niej się zmienia. Tak jak przy innych piosenkach, które miały miejsce przy jakiś wydarzeniach ważnych dla mnie.

Podsumowując.. ,,Nie jestem typową laską, która nosi kilka odcieni błyszczyków w torebce, nie noszę tony tapety na twarzy, nie jestem piękna, nie jestem ideałem. Jestem po prostu sobą''.


***

No to mamy prolog.
Cieszę się, że jest tyle obserwatorów i tyle komentarzy pod notką z bohaterami ^^.
Jesteście mega.
Rozdział 1 postaram się dodać nawet już jutro.
Jeśli przeczytasz to, to zostaw coś po sobie, jeden komentarz, dla ciebie to tak niewiele, a dzięki temu jakaś pewna cząstka mnie stanie się szczęśliwa <3.
Do napisana <3 :D

PS. Piosenka która jest w rozdziale to Amy McDonald - This Is The Life.